Nazwę tę usprawiedliwiał rysunek słynnego karykaturzysty, umieszczony na murze, przedstawiający królika w wysokim kaszkiecie, wskakującego w rądel, z butelką szampana w prawej łapce, z której gaz wysadza korek.
Narysowawszy to, artysta podpisał własnoręcznie: Pod królikiem, A. Gill.
Podpis ten pozostał dotąd na murze.
Salon, który opisaliśmy powyżej, otrzymał nazwę: Sali obiadowej morderców. Raziło to z pozoru, lecz w rzeczywistości nie zawierało w sobie nic strasznego.
Gośćmi, jacy zbierali się tu zwykle dwa razy na tydzień, byli przeważnie młodzi malarze i muzykanci.
Na każdym z takich obiadów musiała być podaną potrawka ze zwierzyny. Dwóch więc królików, przeznaczonych na tę potrawę, wspomnieni goście zabijali wystrzałem z rewolweru w ogrodzie restauracyjnym, zkąd te obiady nazwano: Obiadami morderców.
W ogrodzie, gdzie popełniano wspomnione morderstwa królików, znajdowały się altanki ze stolikami, otoczone zielenią, co podczas pięknych dni lata niemałą było przynętą dla przybywających tu gości.
W chwili, gdy przestępujemy próg tego zakładu, właściciel znajduje się za kontuarem, rozmawiając z dwoma stojącymi przed nim mężczyznami.
Wyrostek piętnastoletni siedzi przy stoliku pod ścianą, jedząc śniadanie, składające się z kawałka chleba z serem i kieliszka wina. Dwaj inni mężczyźni, rozmawiający z gospodarzem, są to Will Scott i Trilby.