Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/933

Ta strona została przepisana.

— Odbierasz tu regularnie dzienniki?
— Tak, przynoszą mi je co wieczór.
— Ukrywaj starannie te, któreby mogły zawierać jakąś wiadomość o Emilu Vandame. Pojmujesz, dlaczego?
— Dobrze.
— Z wyjątkiem tych, w którychby donoszono o jego śmierci — dodał Desvignes ze straszliwym uśmiechem. — A teraz wracajmy.
Obadwa, wyszedłszy z parku, szli ścieżką, prowadzącą wprost do zamku.
Proboszcz wraz z dwiema kuzynkami znajdował się jeszcze w salonie, skoro tam weszli przybyli.
— Pojmuję teraz — rzekł Arnold do córki bankiera — pojmuję przywiązanie pani do tej miejscowości. Jest to prześliczny wiejski zakątek! Widziałem w mem życiu wiele pięknych parków, lecz podobnie uroczego, jak ten, nie napotkałem. Ja sam z rozkoszą przepędzałbym tu dni całe. Czuje, iż tu owionęłaby mnie atmosfera pokoju, dająca mi zapomnieć o piekle Paryża i owej nieustającej burzy interesów.

XVI.

Aniela, wysłuchawszy obojętnie napuszonych zdań Arnolda, odpowiedziała:
— Uwielbiam Malnoue, lecz nie dlatego, że to jest miejscowość zachwycająca, jak pan powiedziałeś przed chwilą, ale ponieważ tu przyszłam na świat, tu otrzymałam pierwszy pocałunek mej matki i tu przechowują się niezatarte dla mojej duszy wspomnienia. W tym domu żyję niemi, jak żyję jednocześnie mojemi nadziejami. Teraźniejszość jest niczem dla mnie, przeszłość i przyszłość są wszystkiem.
Każdy z powyższych wyrazów, wygłoszony ze znaczącą intenacyą głosu dziewczęcia, do wściekłości przywodził Arnolda.