ry przybył dla porozumienia się z siostrę Marya, a po raz drugi obecnie je słyszę.
Zakonnica, unikając starannie, jak wiemy, wtajemiczenia Anieli w bieg powyższych wypadków, nie wiedziała sama, jaką obecnie przybrać postawę.
Mocno się zmięszała, ale to trwało tylko oka mgnienie.
Bankier spostrzegłszy, iż jego wspólnik chętnie prowadził rozmowę na gruncie tak niebezpiecznym, był pewien, iż czynił to z ważnych jakichś powodów. Uspokojony zatem, oczekiwał dalszych następstw.
— Inspektor policyi przychodził dla porozumienia się z moją kuzynką? — zawołała panna Verrière z łatwem do pojęcia zdumieniem.
— No... tak... — odparta siostra Marya obojętnie.
— Dlaczego? O co chciał cię badać?
— O rzecz najprostszą w świecie. Pragnął się powiadomić, czy to ja wysłałam z pewnem poleceniem Stanisława Dumay, małego sprzedawcę medalików na wzgórzach Montmartre. Odpowiedziałam przecząco, ponieważ tak ja, jak i ty zarówno, znamy jedynie tego chłopca z wypadku, jakiego nasze powozowe konie były przyczyną.
— I to ze względu na mego wuja, Edmunda Béraud, ów agent policyjny poszukiwał Stanisława Dumay?
— Żałuję, iż wprowadziliśmy rozmowę na ten przedmiot, me dziecię — ozwał się Verrière. — Dotąd, ze względu na twoje zdrowie, ukrywałem przed tobą wiadomość, która zresztą, jako nie oparta na żadnych pewnych zasadach, każdej chwili zaprzeczoną być może. Ukryłem to, znając twoją wrażliwą naturę. Chodziło tu o brata twej matki. Na co miałem ryzykować twe zdrowie, powtarzając ci wieść, na kłamliwych najpewniej opartą orzeczeniach.
Aniela z żywem zaniepokojeniem spoglądała kolejno na otaczających.
Siostra Marya utopiła wzrok w obliczu bankiera, usiłu-
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/938
Ta strona została przepisana.