Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/940

Ta strona została przepisana.

Edmund Béraud. Jednocześnie mężczyzna nieznany, przeorany za komisarza, w towarzystwie dwóch, podrobionych, agentów, ukazał wyrok sądowy, na mocy którego uwiózł go z sobą. Od tej chwili zniknął ślad wszelki. Czy ów podróżny istotnie umarł, czy też został zamordowanym, nic o tem nie wiedzą. Nie wiedzą również, czyli ów nazywający się Edmundem Béraud, był rzeczywiście mym szwagrem. Aby pozyskać pewność w tym względzie, należałoby go odnaleźć i stwierdzić jego tożsamość. Dotąd nic jeszcze nie przekonywa, iżby dotknięty tym ciosem był naszym krewnym. W każdym razie, gdyby nawet kradzież była celem porwania owego podróżnego, złoczyńcom zamach się nie udał, tenże sam bowiem podróżny, przed udaniem się do hotelu, złożył cały swój majątek w jednym z pierwszorzędnych banków paryskich! Ów szczegół w śledztwie stwierdzono. Sąd liczył na pozyskanie bliskich objaśnień w tej tajemniczej zbrodni, gdy nagły zgon naczelnika policyi powiększy zapewne ciemności, otaczające tę sprawę.
— Czy powiadomią cię, ojcze, gdyby odkryli jakieś wskazówki co do tożsamości owego znikłego podróżnego?
— Obiecano mi to uczynić i jestem pewien, że tego dopełnią.
— Dlaczego, wiedząc o tem wszystkiem, ukryłeś to przedemną? — pytała panna Verrière kuzynkę tonem wymówki.
— Obawiałam się, jak mój wuj, pogorszyć tem stanu twego zdrowia — odpowiedziała siostra Marya.
Oznajmienie, iż obiad na stole, przerwało powyższą rozmowę.
Wszyscy przeszli do jadalni.
Verrière pomimowolnie i bezwiednie mistrzowsko odegrał swą rolę. Najzupełniej prawdopodobne wyjaśnienia, jakie udzielił, rozproszyły rodzące się powątpiewania w umyśle zakonnicy.
Usprawiedliwiały one zarazem i pomieszanie bankiera, tak widoczne u niego przez całą niedzielę.