mandatem, wydanym przez swoich naczelników. Posiadał papiery, notatki nader ważne dla policyi, które taż nie rada byłaby, gdyby wpaść miały w jakie obce ręce.
Zmarły ów agent nie posiadał rodziny, a przynajmniej nie wiedziano o istnieniu takowej. Nowy przeto naczelnik policyi nie mógł nikogo powiadomić o jego śmierci.
Po porozumieniu się z prokuratorem rzeczypospolitej, postanowiono zabrać wszystkie papiery, jakie znajdowały się w mieszkaniu Flognego.
Skutkiem tego nowy naczelnik policyi udał się wraz z komisarzem i agentami na ulicę François-Miron, a oznajmiwszy odźwiernej o śmierci jej lokatora, gdy ta nie posiadała klucza od jego mieszkania, kazał takowe ślusarzowi otworzyć.
Wiemy już, że te przeszukiwania nie mogły przynieść pożądanej korzyści, ponieważ wszystko zostało naprzód uprzątniętem przez Will Scotta na rozkaz Arnolda Desvignes.
— To zdumiewające! — zawołał naczelnik policyi. — Jakto... w jego mieszkaniu żadnych papierów, ni notat osobistych, ani służbowych, ni akt tej sprawy, której śledztwo prowadził? Otóż co się wydaje tem więcej niepodobnem, że Flogny znanym był ze skrupulatnej, posuniętej aż do dziwactwa regularności.
— Panie naczelniku! — zawołał jeden z agentów, zatrzymując się przed opróżnioną ścianą pokoju, gdzie tak niedawno jeszcze stało biurko, wyniesione przez byłego klowna z cyrku Fernando; — panie naczelniku, zdaje się, iż jakoby tu brakowało jakiegoś sprzętu?
— W rzeczy samej... — odrzekł, przypatrując się komisarz; — kurz i pajęczyna, uczepione na obiciu, wskazują wyraźnie, iż w tem miejscu coś stać musiało...
— Ha! — zawołał agent, nachylając się ku podłodze — otóż dwie drewniane podkładki, na których wspierał się ów sprzęt dla równowagi.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/947
Ta strona została przepisana.