dną drogę wyprowadzonym przez tychże samych łotrów, których śledził, lub ich wspólników. Jeden dziwny szczegół, zamieszczony w protokule komisarza z Amboise zwrócił moją, uwagę...
— Jaki?
— A to, iż nie znaleziono w szczątkach ubrania Flognego ani portfelu, ani kluczów i pieniędzy, ani też karty inspektora policyi. Miał on z pewnością przy sobie pomienione przedmioty w podróży, a dzikie zwierzęta ich nie pożarły.
— To prawda.
— Ów protokuł objaśnia prócz tego, że Flogny udał się do hotelu Kupieckiego w Blévé dla zobaczenia się z pewnym podróżnym, przybyłym tam tego rana, by go wypytać o niektóre szczegóły sprawy, jaką miał sobie poruczoną. Kto wie, czy ów podróżny nie mógłby nam udzielić jakich ważnych wskazówek? Flogny był przekonanym, iż wspomniona osobistość oświecić go mogła, ponieważ tak usilnie pragnął się z nią widzieć. Czyż więc ów człowiek nie mógł być jednym z wykonawców zbrodni w hotelu Indyjskim, i czyli, będąc pewnym obecności Flognego w Blévé, nie telegrafował do Paryża do swych wspólników, aby z mieszkania zmarłego zabrali kompromitujące ich tyle papiery?
— Ależ nie powierza się podobnych zleceń odkrytej depeszy.
— Dlaczego nie, jeżeli się w niej używa naprzód umówionego żargonu?... Nic zresztą łatwiejszego, jak się nam dowiedzieć, czy która z depesz przybyła wczoraj albo dziś rano do Paryża z Blévé.
— Tak, to rzecz łatwa istotnie.
Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/950
Ta strona została przepisana.