weksle ja mam przy sobie, w moim portfelu... Od pana zależą aby zniszczonemi zostały.
— Zapłacę je... zapłacę! — wołał Jerzy z trwogą.
— Nie chodzi tu o zapłatę, jak na dziś przynajmniej.
— O cóż więc chodzi? — pytał de Nervey, patrząc na włocha przestraszonym wzrokiem.
— O to, ażebyś mi pan zechciał towarzyszyć wraz z parną Melanią Gauthier do pani hrabiny, swej matki, której raczysz mnie pan przedstawić. Ja jej wytłumaczę z całą gorącością serca, iż pan pragniesz zostać małżonkiem panny Gauthier, a gdyby pani hrabina przeciwstawiała swój tytuł wysoki, arystokratyczne swe stanowisko i inne podobne dzieciństwa. odpowiem jej, że takie małżeństwo nie stanowi mezaliansu, ponieważ panna Gauthier jest pańską kuzynką. Związek ten. przeto zawartym zostanie w rodzinie.
„Mam nadzieję, iż pani de Nervey pozwoli się przekonać i otworzy swoje ramiona, mówiąc jak w teatrze Ambigu: „Pójdźcie do mego serca, me dzieci... do mojego serca!“
„Gdyby zaś moje usiłowania nie odpowiedziały nadziejom, natenczas byłbym zmuszony uciec się do ostatecznie i stanowczo rozstrzygającego argumentu, jaki tu chowam w moim portfelu.“
— Co?! pan śmiałbyś powiedzieć mej matce o mojej nieroztropności... nierozwadze?
— Pańskiej nierozwadze... —odrzekł włoch, podkreślając intonacyą głosu ów wyraz. — Czy pan wiesz, dokąd prowadzi nierozwaga, tego rodzaju?
— Moja matka umarłaby, słysząc coś podobnego!
— Ha! wszakże pan pragniesz tego i na to tylko wyczekujesz... nieprawdaż, panie wicehrabio? Wobec nas odrzuć pan wszelkie udawanie.