Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/99

Ta strona została skorygowana.
XVII.

Scott wraz z Trilbym, wziąwszy je z rąk Misticota, oglądać zaczęli.
Medaliki te były podłużnego kształtu, z maleńkiem w górze kółeczkiem do zawieszania. Na powierzchni, wyrytym wypukło, był kościół Sacré-Coeur, z datę, roku przebudowania tegoż.
— Ileż to kosztuje? — zapytał Will Schott.
— Niedrogo... po jednym franku za sztukę.
— Weźmiemy po jednym, aby ci zrobić dobry początek — rzekł Trilby. — Oto czterdzieści sous — dodał, kładąc na stole pieniądze.
Will Scott wpatrywał się w medalik, trzymając go w ręku.
— Lecz mój jest uszkodzony — wyrzekł z uśmiechem.
— Gdzie? — pytał chłopiec.
— Patrz! — oto w środku mała dziureczka, światło przebija przez nią wyraźnie.
W rzeczy samej, w pośrodku medalika znajdowała się szparka maleńka, skutkiem niedokładnego zlutowania.
— Daj... zmienię ci go na inny — odrzekł Misticot, stwierdziwszy uszkodzenie.
— Nie zadawaj sobie trudu, mój chłopcze, ten wybrałem, niechaj on przy mnie pozostanie. Wszak mówią, że pieniądz przedziurawiony szczęście przynosi.
Tu Scott wsunął medalik w kieszeń kamizelki. Trilby toż samo uczynił.
Misticot, schowawszy swoje czterdzieści sous, założył na szyję taśmę, podtrzymującą mu na piersiach pudełko.
— Dziękuję... — rzekł, życzę wam dobrego apetytu, panowie...
I wziąwszy ze stołu swoją cygaretkę, zwrócił się do właściciela zakładu.