Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/995

Ta strona została przepisana.
XXVII.

Pani de Nervey zbladła jeszcze bardziej niż zwykle.
— Z naszej rodziny? — powtórzyła głucho. — W naszej rodzinie jest tylko jedna niezamężna dziewczyna, a tą jest Melania Gauthier, od lat trzech twoja kochanka.
— A gdyby to ona nią była? — rzekł wicehrabia. — Zdaje mi się, że Melania nie mniej warta od innych.
— Ona? — zawołała pani de Nervey. — Ona, ten twój zły duch... duch zguby! Jeżeli dziś nic ci nie pozostało, jeśli straciłeś zdrowie, majątek, poważanie, jeśli świat tobą pogardza, a ludzie uczciwi, gdy do nich mówisz, odwracają się od ciebie, to jej to... jej wszystko winieneś zawdzięczać. Mów!... ja mylę się, być może... ja ciebie nie zrozumiałam? Jakkolwiekbądź nisko upadłeś, niepodobna, ażebyś mi proponował przyjęcie Melanii za synowę. Jerzy, uspokój mnie... uspokój coprędzej... Prawda, że ty nie o niej mówiłeś?
— Przeciwnie... dobrze, mamo, zrozumiałaś, ja o niej mówiłem.
— Jakto? ty chcesz zaślubić ową nędznicę... taką nikczemną istotę?... — wołała pani de Nervey.
— Dlaczego ją, matko znieważasz... skoro pomimo wszystko, ona zostanie mą żoną?
— Twą żoną... Melania Gauthier?... Nigdy... nigdy w świcie.
Wicehrabia wzruszył ramionami.
— A! domyślam się teraz... — mówiła pani de Nervey; — czekałeś ukończenia lat dwudziestu pięciu... Na mocy istniejącego prawa, możesz mi przysłać wezwanie urzędowe do poddania się likwidacyi i przyjęcia wszystkich twych długów, ponieważ tak nazywają ów najnikczemniejszy z aktów, a następnie ożenisz się wbrew mojej woli. Ha! możesz tak uczynić, jesteś dziś panem siebie... Uprzedzam cię tylko, że w dniu, w którym Melania Gauthier zostanie twą żoną, ja przestaję