Strona:PL X de Montépin Walka o miliony.djvu/999

Ta strona została przepisana.

— Dobrze, panie wicehrabio... — odrzekł włoch.
— Otóż wybornie załatwiona sprawa! — rzekł sam do siebie Agostini po odejściu Jerzego. — Desvignes będzie zadowolonym.
W dniu, w którym działy się wyż opisane rzeczy, Wiliam Scott, w łatanym paltocie, jako ojciec Cordier, wysiadłszy z tramwaju w alei Saint-Ouen, zbliżał się ku nagromadzonym w pobliżu starym budynkom.
Gromada tych starych, zniszczonych budowli znajdowała się poniżej plantu obwodowej drogi żelaznej, a miejsce to zwano powszechnie „Willę, Gałganiarzów.“ Tutaj to mieszkał znany nam Piotr Béraud.
Willa otoczoną, była drewnianem osztachetowaniem. Wchodziło się wewnątrz przez drzwi, wpośrodku tegoż wybite.
Ciężka, przepełniona stęchlizną atmosfera, wydobywająca się z kup starych, zgniłych gałganów, kości i tym podobnych, w pełnym rozkładzie będących odpadków, płynęła po nad budowlami, zdając się jak gdyby z ziemi wychodzić.
Przestąpiwszy drzwi, Will Scott zwrócił się w stronę karczmy, dość nędznej z pozoru, na froncie której umieszczony był szyld ze znakiem niezwykle oryginalnym. Na czarnej desce przybito koronę, z drzewa wyciosaną, niegdyś przed laty złoconą, poniżej której wyryte były te słowa:

POD KORONĄ KRÓLÓW PRANCYI.

Ta karczma należała do właściciela willi.
Dawano tu pić i jeść gałganiarzom, swym lokatorom, Jeżeli mieli kilka sous na zapłacenie.
Scott, jako dobry znajomy, wszedł prosto do karczmy, gdzie właścicielka, otyła, trzydziestoletnia kobieta, powitała go z wdzięcznym uśmiechem.
— A! to pan, panie agencie... — wyrzekła. — Przychodzisz