rym jej piękność, majątek, rozum postawi ją pewnie na pierwszym planie... marzyła o tem i wierzyła ślepo w prawdziwość swoich złudzeń.
Wiemy, jak się skończyły projekta panny Lizely... Człowiek, którego kochała do szaleństwa, uważając się już za żonę jego, człowiek, któremu ufała bez granic, rzucił jej w oczy straszną pogardę, zmiażdżył ją bez litości.
Podszedłszy ją, opuścił nikczemnie, nie racząc uprzedzić o nieszczęściu, które na nią spadło. Rzucił ją na pastwę wstydu i rozpaczy.
Oprzytomniawszy nieco, Blanche postanowiła się zemścić, na tym, którego dziś nienawidziła tyle, ile kochała go wczoraj. Cel wytknięty pociągał ją, dodawał sił do życia, tak srodze złamanego po dwa razy.
Plan miała przygotowany. Byliśmy świadkami pierwszej sceny komedji, której akcje ścigać nadal zamierzamy.
Zaraz na wstępie Blanche podnieciła żar namiętności, pożerający p. de Nancey, była zalotną i okrutną razem.
Ciągnęła go urokiem, postępowanie jej było ujmujące, serdeczne, czułe. Witała Pawła radośnie, uprzyjemnić mu się starała każdą chwilę spędzoną pod swym dachem. Lecz gdy rozszalały młodzieniec ośmielił się wyrzec słowo czulsze, dotknąć jej ręki, natychmiast piorunowała go wzrokiem, obiecując wypędzić go bez litości.
Paweł męczył się, jak potępieniec. Co dzień przybywał do Ville-d’Avray zrana i do późnej nocy pozostawał w szalecie. Gorączka go trawiła, nikł widocznie, choroba nerwowa podkopywała organizm silny niegdyś.
Tak upłynęły dwa miesiące. Blanche promieniała zadowoleniem. P. de Nancey stał się jej niewolnikiem, był na jej łasce... Wiedziała, że spełni każde jej życzenie, że jej rozkaz był prawem dla niego.
Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/104
Ta strona została przepisana.