Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/116

Ta strona została przepisana.

Był nim René de Nangés. — Względne powodzenie oddaliło ich od siebie — cierpienie zbliżyło na nowo dwoje młodych ludzi do siebie.
René pocieszał jak mógł biedną kobietę, miłość swoją ukrywszy głęboko — ufał i czekał.
Jak pantera czychająca na zdobycz, tak panna Lizely nie spuszczała z oka dwojga przyjaciół. Nie chciała wierzyć w poświęcenie bez granic młodzieńca, wierzyła zarazem stale, iż w sercu Małgorzaty podniesie się bunt, i chęć zemsty rzuci ją w objęcia przyjaciela.
— Chwila zwycięztwa się zbliża! — myślała.
Niecierpliwił ją szacunek, którym René otaczał Małgorzatę, i spokój tejże wobec młodzieńca...
— To szczególne, nieprawdopodobne, a jednak niezaprzeczone — mówiła sobie z gniewem.
Ostatnią przygotowała próbę. Osamotnienie mogło dokonać wiele zmian w obecnem położeniu.
Blanche postanowiła pozostawić Małgorzatę samą w towarzystwie barona.
Postanowić i wykonać było dla panny Lizely tem samem.
Nazajutrz objawiła p. de Nancey życzenie udania się do jego majętności w Normandji, i w parę godzin potem w towarzystwie Pawła opuściła Montmorency.


ROZDZIAŁ XXIII.
Nieostrożność.

Hrabia wyjeżdżając na tyle był względny dla żony, iż uprzedził ją, że tydzień czasu zabawi w podróży.
Patrząc za oddalającym się powozem, Małgorzata doznała pewnej ulgi.