— Czy ją pan znałeś?
— Naturalnie że ją znałem. Dostarczyłem jej umeblowanie do dwóch mieszkań. Jedno tu w Paryżu, drugie na wieś, gdyż lord Sudley darował jej posiadłość pod miastem. Podobno w testamencie zapisał jej milion, czy dwa nawet, jak mówią. Jest to jeden sposób więcej, by zachęcać do cnoty — kończył mówiący śmiejąc się.
— Jakież nazwisko nosiła, ta cnota, tak skutecznie zachęcana? — zapytał Paweł, śmiejąc się także.
— Nazywała się wtedy, a może i dziś jeszcze nazywa się Blanche Lizely, lecz tego pewien nie jestem. Pan hrabia wie równie dobrze jak ja, że te ładne osóbki zmieniają chętnie nazwiska, przy zmianie opiekuna.
Od początku rozmowy Paweł zrozumiał, że piękna właścicielka willi w Ville-d’Avzay, była właśnie niegdyś kochanką lorda Sudley. Potwierdzenie więc przypuszczenia, nie zdziwiło go, lecz mimo to, dreszcz przebiegł po nerwach młodzieńca.
— Niezawodnie szlachetny lord, jak zwykle starzy kochankowie, był oszukiwany przez swą młodą przyjaciołkę... Musiała go ośmieszać, zwodzić, podczas gdy on wierzył jej ślepo.
— Myli się pan. Panna Lizely była wyjątkiem w tej regule... i
— No, no! — zawołał pan de Nancey.
— Czy była wierną staremu kochankowi, tego nie wiem i za to nie ręczę. Lecz jeśli nią nie była, umiała w każdym razie z niesłychanym taktem i sprytem zachowywać pozory, do tego stopnia, że nawet jej własna służba, nie znalazła nic do powiedzenia na niekorzyść swej pani... I trzeba to przyznać, że umiała się postawić! Przyjmowała u siebie tylko lorda Sudley, nigdzie się nie pokazywała bez niego i dla mężatek mogła być przykładem. Może marzyła o zostaniu lady Sudley, gdyby żona teraźniejsza, zmarła przed mężem... W każdym razie, musiała mieć na względzie testament i dobrze na tem wyszła... Dziś
Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/47
Ta strona została przepisana.