nych — mówił, wskazując na meble wyszłe ze składu Lebel-Girard’a. Lubię żyć wśród wspomnień zaszczytnych wielkiego rodu, którego jestem potomkiem, zkarłowaciałym niestety! Pochodząc od gałęzi zubożałej przez różne przewroty, a tem samem skazanej na życie w ukryciu, zmuszony byłem szukać odrodzenia w pracy, której się nie wstydzę. Za przykładem nie jednego szlachcica zubożałego, nie szukałem podniesienia rodu w stanie wojskowym, bo któż mógł zaręczyć, że tam dosłużę się wysokiego stanowiska (miejsce marszałka Francji nie często się opróżnia!) Więc wziąłem się do handlu... niewdzięcznego... Ale przodkowie moi musieli mi błogosławić na tej drodze, gdyż widzieli tam zgóry, iż cel mój wzniosły, uświęcał pospolite środki; chodziło mi bowiem o odzłocenie okrytej rdzą tarczy herbowej... Długie lata pracowałem, nim zdobyłem majątek. Tak uśmiechnęła mi się wreszcie fortuna. Dziś jestem bogaty, bardzo bogaty i będę miał szczęście przeżyć ostatnie dni mego życia, jak przystać na prawdziwego szlachcica! — Czy pan hrabia pochwalasz moje postępowanie?
— W zupełności! — zawołał Paweł — i te cuda, które mnie tu otaczają, a które już i tak podziwiałem, wydają mi się stokroć piękniejszemi teraz, gdy wiem, za jaką cenę nabyłeś je pan...
Mikołaj Bouchard wzruszony do głębi, pochwycił raz jeszcze obie dłonie hrabiego i uścisnął je serdecznie.
— Ah! pan hrabia mówisz o cudach, a nie widziałeś jeszcze najpiękniejszej rzeczy, jedynej rzeczy pięknej, jaką dom ten mieści w swych murach...
— Jakiej? — zapytał ciekawie Paweł.
— Córki mojej... odparł poczciwiec.
— Wiem już — — odparł poważnie hrabia — iż panna Bouchard jest pełną zalet istotą i śmiem prosić pana, byś mnie co rychlej raczył jej przedstawić...
— Kiedy pan zechcesz, kochany hrabio.
— Natychmiast więc...
— Dobrze, natychmiast... Małgorzata musi być
Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/53
Ta strona została przepisana.