Strona:PL X de Montépin Z dramatów małżeńskich.djvu/71

Ta strona została przepisana.

Blanche nosiła na sobie strój żałobny.
Suknia jej była z czarnej krepy, głęboko wycięta i bez rękawów. Narzutka z cieniutkiej koronki także czarnej, krzyżowała się na piersiach, stosownie do mody, której Marja Antonina, królowa męczennica, dała swoje imię.
W stroju tym Blanche była dziwnie piękną. Niezwykła jej uroda przypominała czarodziejską Meluzynę, bohaterkę legend średniowiecznych.


ROZDZIAŁ XI.
Lord Sudley.

Blanche z uśmiechem podała rękę przybyłemu, Dotknięcie iskry elektrycznej, nie byłoby nim silniej wstrząsnęło, niż uścisk tej miękkiej dłoni.
Panna Lizely usiadła przy maleńkim stoliczku, na którym leżał czarny pulares.
Paweł zajął miejsce naprzeciwko niej i pożerał oczyma tę wdzięczną postać. Ona nie podnosiła wzroku ku niemu, jakby nie widząc i nie czując gorących spojrzeń hrabiego.
Milczenie przedłużało się. Wreszcie Blanche podniosła głowę i rzekła stłumionym nieco głosem:
— Panie hrabio, w niezwykłej znajdujemy się sytuacji oboje. Rzadko kobieta czyni mężczyznie wyznania takiej doniosłości i równie bolesne dla niej. — Lecz chcę być uczciwą, nie też taić przed panem nie będę.
„Gdy skończę opowiadanie, osądzisz mnie pan według własnych przekonań i serca... i wtedy wydasz sam wyrok... Powtarzam to, coś już wczoraj odemnie słyszał panie hrabio. — Za godzinę będziesz moim narzeczonym, a za dwa tygodnie najdalej, ja zostanę hrabiną de Nancey, lub opuścisz ten dom na zawsze.“