Skradzione papiery, tak samo jak pieniądze starannie zostały zachowane.
Jarrelonge chciał sobie zdać sprawę z korzyści, jaką mógł z nich wyciągnąć.
Poszedłszy na ulicę Canettes dla odniesienia fałszywych kluczy, otrzymanych w dniu wczorajszym, powrócił na ulicę Beautreillis, napalił dobrze w piecu, do którego przysunął stół i paląc fajkę, zaczął przeglądać papiery.
Większa część odnosiła się do rzeczy dla niego niepojętych.
Niemniej jednak odłożył je na stronę mówiąc.
— Nie wiadomo... Może się to kiedyś przyda.
Zostawał ostatni list.
Mieścił się on w kopercie rozdartej od góry i tej to kopercie, noszącej stemple Paryża i Maison-Rouge Jarrelonge długo się przyglądał.
— A! a! — mruknął bandyta — albo się bardzo mylę, albo to będzie coś dobrego.
Wydobył list z koperty, rozwinął go, przeczytał i rzekł prawie głośno z radosnym wyrazem:
— Sapristi! nie myliłem się! To pyszne... To skarb! List, który pisał do małej, aby ją w ciągnąć w sidła i zawieźć na most Bercy!... Mając taki dowód w ręku, mam obronę przed nim, gdyby chciał być złośliwym! Mogę to sprzedać bardzo drogo, temu dobremu koledze!... Dla kogo, to on pracował i mnie kazał pracować z sobą? Oto, co chciałbym wiedzieć i czego tu znaleźć nie mogę... Gdybym tak przypadkiem odkrył to w tym rękopisie... Wła-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1012
Ta strona została przepisana.