— Wskaż mi drogę postępowania.
— Bądź zręcznym... Udawaj dobrodusznego... Zamknij się o ile możesz w ogólnikach, w niepewnych określeniach... a nadewszystko pamiętaj o swoich odpowiedziach... Wszak termin naznaczony na dziś, na drugą...
— A teraz już dziesięć minut po pierwszej.
— Czyś przyjechał powozem?
— Tak jest.
— Wsiądę z tobą i odwiozę cię do sądu; po drodze dokończę informacji i pójdę na śniadanie w okolice teatru Châtelet do piwiarni Drehera, gdzie zaczekam na ciebie. Chciałbym się jak najprędzej dowiedzieć co tam zajdzie.
Dwaj wspólnicy pojechali.
Paskal wysadził krewnego na chodniku placu Châtelet, pojechał do pałacu sprawiedliwości i wszedł na korytarz, na który wychodzą gabinety sędziów śledczych i wręczył swoje wezwanie woźnemu, który po upływie dziesięciu minut wprowadził go do pana Villeret.
Przez te dziesięć minut Paskal usiłował przybrać spokój aż do obojętności i nie okazać na twarzy co się działo w jego duszy.
Gabinet do którego wszedł, był wyklejony ciemno-zieloliem obiciem, takiego samego koloru jak rypsowe firanki jedynego okna.
Za całe umeblowanie, pokój ten miał dwa biura zawalone papierami i kilka krzeseł.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1022
Ta strona została przepisana.