— Znałeś pan hrabiego de Terrys?...
— Leopold się nie mylił — pomyślał Paskal — idzie o hrabiego.
Potem głośno i przybierając melancholiczny wyraz twarzy, odpowiedział:
— Bardzo dobrze go znałem, panie sędzio, i śmierć jego mocno mnie zmartwiła.
— Tak samo jak i aresztowanie jego córki, czy tak?
— Przyznaję, że aresztowanie wprawiło mnie w głębokie osłupienie... Słysząc, jak wydawano rozkaz, aby ciało hrabiego zanieść do Morgi, widząc że nad panną Houoryną unoszą się okropne podejrzenia uczułem się zgnębionym.
— Od jak dawna byłeś pan z hrabią de Terrys w stosunkach?
— Prawie od pięciu lat.
— Czy to były stosunki z interesów?
— Z przyjaźni i z interesów.... Hrabia ulokował znaczne kapitały w moich przedsiębiorstwach.
— W istocie, książki pana de Terrys wykazują pożyczkę miliona franków, którą pan winieneś zaspokoić.
Paskal oczekujący na to zapytanie, okazywał się rzeczywiście silnym i Leopold byłby go podziwiał.
Walka miała się rozpocząć. On czuł się do niej gotowym.
Twarz jego była spokojna. Żadne drgnienie muskułów nie zdradzało jego wewnętrznego wzruszenia.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1028
Ta strona została przepisana.