— Prawą córką jedyną, prawda, ale tu idzie o dziecię zrodzone w nieprawem związku i w około którego naumyślnie zgęszczono ciemności.
— W istocie zgęszczono je dobrze, bo nikt w świecie nie domyśla się tego, o czem mi pan mówisz.
— Hrabia mógł, nie zwierzając się zupełnie, wspominać panu o dziecku, za opiekuna którego uchodził i które kazał wychowywać w zakładzie naukowym na prowincyi, u pewnej pani Lhermitte, przełożonej pensyi w Troyes...
Nie mamy potrzeby zapewniać, że Paskal słuchał urzędnika z wielką uwagą.
Ani drgnął na wspomnienie pensyi pani Lhermitte w Troyes, ale jego oczy utkwione w sędziego, nadmiernie się powiększyły.
Największe osłupienie, pómięszane z nieokreślonym niepokojem, ogarnęło jego duszę.
Znajdował się W położeniu człowieka, który na jawie marzył najdziwaczniej.
— Dziecię... w Troyes... na pensyi pani Lhermitte... — szepnął przedsiębiorca po chwili. — Ależ to tam, jeśli się nie mylę, panna de Terrys była wychowana.
— Tu nie idzie o pannę de Terrys — odparł urzędnik. — Ona się nazywa Honoryna, a dziewczę o którem mowa, nazywa się Renata.