— Idź każ natychmiast i przyprowadzić pannę de Terrys do mego gabinetu... — rzekł do niego.
Woźny wyszedł celem wykonania rozkazu.
Honory na owego poranku została przeniesioną z więzienia Św. Łazarza, do Conciergerie.
Po upływie paru minut ukazała się pod strażą dozorcy.
Ubrana była czarno. Jej złamany krok zdradzał przeniesione cierpienia i conocną bezsenność.
Twarz jej nikła pod gęstą zasłoną.
— Proszę podnieść zasłonę... — rozkazał dozorca.
Dziewczę usłuchało i odkryło twarz bladą wychudłą, na której ogień gorączki błyszczał w oczach przysłoniętych zaczerwienionemi powiekami.
— Nareszcie, panie — rzekła Honoryna. tonem pełnym goryczy — dowiem się, dla czego od dwóch tygodni trzymasz mnie w więzieniu, nie uczyniwszy mi honoru odpowiedzieć na moje listy, nie racząc mnie wysłuchać, nareszcie nie dając mi sposobu usprawiedliwienia się...
— Pytać mnie tylko wolno... — przerwał sucho sędzia pokoju... — Proszę siadać...
— Zatem — mówiła dalej panna de Terrys z przygnębiającą ironią — zatem to nie jest przykry sen, jaki miałam... Zostałam na prawdę aresztowaną, więzioną, zostałam oskarżoną o najohydniejszą zbrodnię i staję przed panem aby zostać badaną!... My siałam że tu przychodzę otrzymać wieść o swojem uwolnieniu i odebrać pańskie przeproszenie...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1040
Ta strona została przepisana.