— W istocie...
— Trudno sobie zdać sprawę z rodzaju interesu, jakie toxikologia może przedstawić dla młodej panienki.
— Interes, ciekawości i grozy.
Sędzia śledczy spojrzał pannie de Terrys prosto w oczy — i wywierając nacisk na każdy wyraz.
— Przygotowywałaś pani sobie przyszłość. — Jakiej trucizny użyłaś pani dla zabicia hrabiego?
Honoryna podniosła się jednym skokiem z drżącemi ustami, wzrokiem pełnym piorunów.
Dozorca stojący w rogu pokoju sądząc, że się miała rzucie na sędziego śledczego, poskoczył do niej i pochwycił ją za rękę.
Pan Villeret dał mu znak, aby się nie mieszał.
Z widocznym żalem usłuchał i powrócił na swoje miejsce.
— Ach! to straszne — zawołało dziewczę rozdzierającym głosem i załamując ręce. Przekonanie pańskie jest tak silne, że pan podstępem chcesz mi wyrwać przyznanie do zbrodni, której nie jestem winną! Pytasz mnie pan, jaka trucizna... Jeżeli ona istnieje, to nauka powinna o niej wiedzieć, — ja nie wiem...
— Wierz mi pani, że trzymasz się systemu zaprzeczań szkodliwego dla pani interesu... Radzę pani wyrzec się tego... Zupełne zeznania i szczery żal mogłyby wywołać litość sędziów dla pani.
— Ja nie chcę litości! — odpowiedziała dumnie panna de Terrys podnosząc głowę, — ja chcę tylko sprawiedliwości. Jeżeli mnie sędziowie potępią, to
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1048
Ta strona została przepisana.