Ujrzawszy że wchodził zadyszany, ze zmienioną twarzą, ponurem spojrzeniem, pojął, że w pałacu sprawiedliwości zaszło coś niezwyczajnego.
Paskal podszedł do stryjecznego brata.
— Mam ci coś powiedzieć... — rzekł do niego.
— Więc słucham.
— O! nie tutaj!...
— Masz powóz?
— Nie.
— Biegnij prędko, postaraj się o niego. Ja zapłacę i przyjdę do ciebie.
Przedsiębiorca opuścił piwiarnię i zawołał na próżną dorożkę, przejeżdżającą przed teatrem, wracając na stacyę przy wybrzeżu.
Były więzień prawie natychmiast wyszedł i połączył się ze swoim krewnym.
— Gdzie jechać? — zapytał woźnica.
Wspólnicy nie mieli oznaczonego celu.
Im szło tylko o to, aby mogli swobodnie porozmawiać, nie będąc podsłuchiwanemu.
— Jedz ulicą Rivoli i ulicą Ś-go Antoniego aż do Bastylii — odpowiedział Leopold; potem pojedziesz bulwarem Beaumarchais...
— Na godziny?
— Rozumie się!...
Woźnica spojrzał na zegarek i potrząsnął lejcami po nad grzbietem szkapy, która się puściła małym truchcikiem.
— No i cóż się tam dzieje? — zapytał zbieg z więzienia w Troyes. — Patrząc na twoją twarz po-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1054
Ta strona została przepisana.