Ze zmienioną twarzą, utkwił wzrok w sklep z koronkami.
— Trzeba się dowiedzieć co słychać... — mówił dalej Paskal.
— Czyżby twój syn widział się z ciotką i poinformował ją o tem, co się tycze Renaty? — zapytał Leopold.
— Jest to nie wiele podobnem do prawdy...
— Ale nie jest niemożebnem... Wszystkiego się należy obawiać.
Przekonam się o tem.
— Jakim sposobem? — Wybadując Pawła.
— Tylko ostrożnie! Dosyć niezręcznego zapytania, aby obudzić u wagę młodzieńca i kiedyś nas skompromitować... Musimy być coraz oględniejsi...
— A jednak ważna jest rzecz dowiedzieć się czego się trzymać i jak się kierować...
— Wysiądźmy i czekajmy przechadzając się, aż twoja siostra wyjdzie za sklepu...
— Może nas zobaczyć...
— Już prawie noc i nie pozna cię... Zresztą bulwar jest dla wszystkich i obecność twoja tutaj nie byłaby podejrzaną...
Wysiedli obadwaj i przechadzali się tam i napowrót nie spuszczając ani na chwilę oka ze sklepu pani Laurier.
Do kupcowej koronek rzeczywiście weszła Małgorzata, będąca oddawna jej klijentką, ale do sklepu
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1058
Ta strona została przepisana.