Mówiąca te słowa pani Laurier wskazywała na Renatę.
Małgorzata spojrzała za gestem kupcowej i zwróciła wzrok na Renatę, której wchodząc nie zauważyła.
Pani Bertin na widok tej twarzy anielskiej, tych rysów czystych i zachwycających, tej fizyognomii dziewiczej, nie mogła powstrzymać ruchu podziwienia.
Renata spostrzegła to, zarumieniła się i spuściła oczy.
Serce jej biło gwałtownie.
Tajemny instynkt popychał ją ku tej kobiecie, która ze swojej strony uczuła ku dziewczęciu podobny pociąg.
— Panienka tu jest od niedawna? — zapytała żywo Małgorzata.
— Tak pani, od niedawna, lecz spodziewam się, że mnie tak prędko nie opuści...
— I ja mam tęż samą nadzieję... — wyjąkała Renata. — Pani jesteś dla mnie dobrą i przez całe życie będę wdzięczną za przyjęcie, jakie mnie od pani spotkało...
Wspomnieliśmy już o wrażeniu wywartem na dziewczęciu przez głos pani Bertin.
Małgorzata słuchając Renaty doznała tegoż samego uczucia.
Pani Laurier przerwała czar zabierając miejsce i mówiąc z kupieckim wdziękiem:
— Czy pani więcej nic nie potrzebuje?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1066
Ta strona została przepisana.