— Doprawdy szczęście mi służy... — rzekł sam do siebie. — Dobrzem zrobił wchodząc tutaj... to mi oszczędza więcej jak godzinę oczekiwania i poznałem pannę Zenejdę, jak ją pani Hurtin nazywa... Gadatliwa, łakoma, złośliwego języka i nie cierpi nowej sklepowej... Wszystko jak najlepiej! Na honor, ta mała jest wyborna... — Jest ona obiecująca... i dotrzyma.
Zbiegły więzień zwracając się do gospodyni, rzekł głośno:
— Zabawną dziewczyna, ta co teraz wyszła... Postać prawdziwie typowa...
— Tak panie, zabawna... — odpowiedziała pani Hurtin, kiwając głową. — Nawet jak na swój wiek, to nazbyt zabawna. Jest to źle wychowany dzieciak, który lada chwila zejdzie z prawej drogi.
— Czy ona jest gdzie w sklepie na nauce?
— Tak panie, w zacnym domu. Matką biedna, dzielna kobieta z przedmieścia Ś-go Antoniego, została wdową z czterema dzieciakami, możesz więc pan sobie wystawić, że nie miała czasu czuwać nad najstarszą... Szczęściem jeszcze Zenejda dostała się do uczciwej kupcowej, mojej sąsiadki, gdzie napotyka same tylko dobre rady, ale bardzo się boję, że pani Laurier nie potrafi z niej zrobić poczciwej dziewczyny. A! obłudna łotrzyca! Przy swojej pani to cicho mówi, ale jak się tylko odwróci i gdy pani Laurier nie może jej słyszeć, jest taką, jaką ją pan widziałeś... i to jeszcze przy mnie się wstrzymuje...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1079
Ta strona została przepisana.