Leopold otworzył drzwi od sklepu i wszedł.
Dziewczyna drżała trochę, ale nie czuła już siły oparcia się pokusie i weszła za kusicielem.
Ten wskazał jubilerowi kolczyki, mówiąc:
— Proszę mi pokazać te kolczyki.
Jubiler zdjął je z drucika na którym wisiały i podał mówiącemu.
— Ile? — zapytał zbieg z Troyes.
— Pięćdziesiąt pięć franków.
— Zenejda wydała okrzyk.
— Pięćdziesiąt pięć franków! — powtórzyła. — To za drogo.
Leopold wydobył portmonetkę i zapłacił.
— Proszę je włożyć w pudełeczko — dodał.
— To dwa franki więcej.
— Oto są.
Zenejda czuła, że wszystkie żyłki jej próżnej natury zostały rozkosznie połechtane.
Widziała się wśród swoich małych przyjaciółek budzącą podziw, a przede wszystkiem zazdrość i pyszniła się, że będzie nosiła kolczyki za pięćdziesiąt pięć franków.
Były więzień podał jej pudełeczko.
— Oto jest prezent — rzekł. — Daję ci go jaka zachętę, abyś zawsze była uczciwą i pracowitą.
Uczennica zarumieniła się z radości.
— Teraz chodźmy... — mówił dalej Leopold.
Wyszedł z dziewczyną i zapytał:
— Czyś zadowolona?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1093
Ta strona została przepisana.