Było to stowarzyszenie Lantierów i uwolniony więzień nareszcie doszedł do rozwiązania zagadki, napróżno dotychczas szukanego.
— Paskal — mówił do siebie — dał mi adres Leopolda i interes będzie dla mnie podwójnie dobrym, gdyż będę mógł układać się z jednym a potem z drugim i ciągnąć podwójnie... Wysunę się naprzód, będę zręcznym, oględnym i będę pamiętał o tem, aby się nie zdradzić...
Tak rozmyślając, Jarrelonge szedł ulicą Picpus aż do domu przedsiębiercy.
Odważnie zbliżył się i pociągnął za gałkę mosiężną.
Dzwonek zadzwonił.
Po upływie jednej, lub dwóch sekund przybyły usłyszał kroki rozlegające się po dziedzińcu.
Drzwi się otworzyły.
Ukazał się służący i zapytał:
— Czego pan żąda?
— Chciałbym pomówić z panem Paskalem Lantier...
— Wyszedł.
— Ale powróci... Czy nie mógłbym się z nim widzieć dzisiaj?
— Nie sądzę... Pan jest na obiedzie wmieście i powróci późno.
— Czy mi pan możesz dać adres jego krewnego?
— Jakiego krewnego?
— Pana Leopolda Lantier.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1113
Ta strona została przepisana.