— Czy ty wierzysz, że historya opowiadana przez Ryszarda Beralle jest prawdziwa? — zapytał Juliusz PawłaLantier, który odrzekł:
— Najzupełniej... Ryszard jest hulaka, bibuła — jak mówi mama Baudu, w swym ubarwionym języku, ale nie jest złoczyńcą... Jest ta uczciwy chłopak... Nędzny morderca pozbył się woreczka, skradłszy jego zawartość. Ryszard go znalazł... — Wszystko to wydaje mi się rzeczą zupełnie prostą.
— Ale, — zauważył Juliusz Verdier — ponieważ znalazłeś kawałek łańcuszka uczepionego u stopnia wagonu, to i woreczek upadając, musiał się zaczepić, zatem ciągnąc go siłą, musiano zerwać łańcuszek...
— Prawda... — odparł Paweł — słuszność twojej uwagi mnie uderza... Gdy woreczek znaleziono, musiał pewnie wisieć u stopnia...
— Zdaje mi się, że sobie przypominam, iż chodziłeś dowiadywać się na dworzec kolei wschodniej? — odparł student medycyny.
— Tak jest.
— Czy zawiadowca pytał służbę mającą obowiązek czyszczenia wagonów, po przybyciu każdego pociągu?
— Nie.
— Nic nie dowodzi, że jeden z tych ludzi nie znalazł i nie otworzył tego woreczka i że znalazłszy w nim złoto i bilety bankowe, nie zawładnął tem co się w nim znajdowało i rzucił woreczek, który go mógł skompromitować.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1131
Ta strona została przepisana.