— Wszystko mi to jedno... Potrzebuję się z nim widzieć i poszedłbym za nim aż na koniec świata...
— O! to nie tak znów daleko!... — odparła stara że śmiechem. — Powrócił do swego kraju.
— Do Belgii?
— Tak panie, do Antwerpii.
— Czy pani masz jego adres?
— Mam zapisany. Dał mi go, aby mu przysłać listy, jakich się spodziewał... Zaraz poszukam...
I gospodyni pokutnego zajazdu zdjąwszy z pułki dużą księgę, straszliwie zatłuszczoną, przejrzała całą kopę notatek odręcznych, znajdujących się między jej kartami.
— Oto jest... — rzekła po chwili, podając studentowi kawałek papieru.
Ten przepisał adres do swojej książeczki i zwracając starej papier z dodatkiem pięciofrankówki — rzekł:
— Właśnie, to chciałem wiedzieć.
— Bardzo panu dziękuję... Jeżeli pan zobaczysz Oskara Loos, pozdrów go pan, jeżeli łaska, odemnie... Był to dobry chłopak. Zdaje się, iż mu udało dostać nie wielki spadek.
Paweł wiedział jakiej to natury był ten spadek.
Wyszedł z zajazdu na przedmieściu Ś-go Marcina, wziął dorożkę i wrócił do domu, gdzie go czekali Juliusz i Zirza.
— I cóż? — zapytał student medycyny.
— No i cóż, znalazłem złodzieja.
— Widziałeś go?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1153
Ta strona została przepisana.