Przyjaciółki szły szybkim krokiem i wkrótce znikły w tłumie przechodniów.
Leopold powrócił na swoje stanowisko.
Jeszcze upłynęło kilka minut, poczem na progu sieni ukazało się popychadło.
Wcześnie dojrzała łotrzyca wyjęła z uszu kolczyki, włożyła je do pudełeczka i wsunęła je w kieszeń od sukni.
To uczyniwszy, puściła się drobnym krokiem, nie zauważywszy Leopolda.
Ten ostatni szedł za nią zblizka; lecz aby się do niej zbliżyć, czekał dopóki nie minie placu Bastylii i nie wejdzie na przedmieście Ś-go Antoniego.
Zenejda przyszła przed sklep znanego nam jubilera.
Rozłożone klejnoty więcej jak kiedy bądź, wywierały na nią wpływ nieprzezwyciężony.
Stanęła z szeroko otwartemi oczyma.
Leopold podstąpił ku niej.
— Czy panna Zenejda znajduje coś za szybą, co by się jej podobało?... — zapytał ze śmiechem.
Dziewczyna obróciła się, poznała go, uśmiechnęła się i zawołała:
— Patrzcie! to pan!...
— Jak mnie panieka widzi i mam wielką ochotę sprawić jej przyjemność ofiarowaniem jakiego klejnociku...
— Jesteś pan bardzo uprzejmy, ale niech to będzie na drugi raz.-.Ja nie jestem ambitna.... Pa-
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1163
Ta strona została przepisana.