Odźwierny wskazał mu drogę i wprowadził. do biura, gdzie pracowało dwóch niższych urzędników, z których jeden podjął się doręczenia pisma do prokuratora rzeczypospolitej.
Po pięcio minutowem oczekiwaniu, Paskal został wprowadzony do gabinetu pomocnika prokuratora.
Ten ostatni ukłonił się nowoprzybyłemu, wskazał mu ręką krzesło i rzekł do niego.
— To pan się nazywa Paskal Lantier?...
— Tak panie...
— Więc to ogłoszenie zamieszczone w gazetach sprowadza tu pana?
— Tak jest, panie...
— Jak się to stało, że wiedząc o swych prawach do spadku po zmarłym Robercie Vallerand, nie zgłosiłeś się pan wcześniej?... Czyś pan nie wiedział o jego śmierci?...
— Wiedziałem o niej, ale moje stosunki z wujem były rzadkie, a nie słysząc o niczem, przypuszczałem, że przez testament rozporządził majątkiem, którego cyfra nie jest mi znana.
Podprokurator zaczął przeglądać akta.
— Jak pana na imię?
— Ludwik Paskal.
— Nazwisko ojca pańskiego?
— Ludwik Lantier.
— Kiedy umarł?
— Ośmnaście lat temu.
— Nazwisko pańskiej matki?
— Łucya Vallerand.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1175
Ta strona została przepisana.