Podprokurator spostrzegłszy zakłopotanie malujące się na jego twarzy, zapytał:
— Wydajesz mi się pan zdziwionym... Czyżbyś pan przypuszczał, że spadek powinien być większym?
— Powiedziałem panu i jeszcze raz powtarzam, że dokładna cyfrą majątku mego wuja nie jest mi wiadomą, ale przyznaję, żem przypuszczał, że on jest daleko większy.
— Wszyscy mniemali toż samo i według opinii publicznej, Robert Vallerand był milionerem... Jednakże trzeba było się zgodzić z rzeczywistością, w skutek zdjęcia pieczęci i rozpoznania wszystkich papierów... Oprócz wyszczególnionego przezemnie, innego majątku nie ma.
Paskal potrząsnął głową.
— Raz rozmawiałem z wujem po jego powrocie z Ameryki i w tej rozmowie, nie wdając, się w szczegóły, wyraźnie dał mi do zrozumienia, że posiadał kilka milionów...
— To nie jest prawdopodobnem... — odparł podprokurator. — Znalazłby się ślad tych milionów, gdyż Robert Vallerand z pewnością nie zakopał swoich pieniędzy...
— A czy nie mógł ich złożyć u notaryusza?
— To znalezionoby pokwitowanie.
— Pokwitowanie może zaginąć.
— Po śmierci pańskiego wuja, notaryusz byłby obowiązanym zawiadomić sąd o depozycie złożonym w jego ręce.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1178
Ta strona została przepisana.