— Czy pani jesteś francuzką? — zapytał Jarrelonge z ukłonem.
— Tak jest, panie.
— No to jestem ocalony! Czy może mi pani wskazać, gdzie jest ulica Vieille-Chaussé?
— Nie panie, ale tam, na rogu ulicy w dystrybucyi tytuniu znajdziesz pan posłańca mówiącego po francuzku i ten może pana poinformować...
Jarrelonge podziękował, puścił się we wskazanym kierunku, spotkał posłańca i rzekł do niego.
— Ulica Vieille-Chaussé, mój zuchu?
— Zaprowadzę pana, to ztąd niedaleko... Niech pan idzie ze mną...
Po pięciu minutach drogi, człowiek ów wyciągnął rękę ku tabliczce i rzekł.
— Jesteśmy.
Francuz włożył dwa franki w rękę przewodnika który ucieszony taką gratką, zawołał.
— Jeżelibyś mnie pan potrzebował, to zawsze jestem w dystrybucyi, gotów na pańskie usługi...
— Dobrze...
Zostawszy sam, Jarrelonge przyjrzał się domom, i postąpiwszy parę kroków, stanął przed numerem trzydziestym pierwszym.
Była to stara budowla lichej powierzchowności, z dwoma sklepami na dole.
W jednym mieścił się przekupień serów.
W drugim sprzedawano ryby solone i wędzone.
Z obudwu wydobywał się odór zabijający.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1189
Ta strona została przepisana.