— Tak jest, majstrem stolarskim, a ja czeladnikiem... — odparł Jarrelonge — chwytając w lot objawienie.
— No, to nie sądzę, aby się Oskar dał namówić... Zresztą, on nie musi znać swojego rzemiosła, przepędziwszy trzy lat na kolei, na której, lepiej by zrobił gdyby był został...
— Ręka się prędko wprawia i jeżeliby chciał...
— Tak, jeżeliby, chciał... ale on będzie wołał nic nie robić, zajadając surową szynkę i zapijając ją piwem i jałowcówką, aż dopóki nie znajdzie się pod stołem... To tam znikają jego oszczędności...
— Można mu dawać dobre rady...
— Spróbuj pan... to pańska rzecz.
— Czy on prędko po wróci?
— Czy ja wiem?... Czasem go po dwa dni nie widuję...
— Gdziebym go mógł zastać?
— U wszystkich szynkarzy fara i wódki, a tych nie brak w Antwerpii!...
— Ależ musi być miejsce, w którem on bywa przeważnie i w ktorém, naturalnie, mógłbym go najprędzej zastać?...
— A więc, miejsce, które on najwięcej lubi, jest szynk przy porcie, pod szyldem: „Schadzka marynarzy“.
— Bardzo dziękuję, kochana pani, idę tam, a pani zrób mi przyjemność przyjmując to, co pani pzwoli dodać trochę masła do twoich kartofli...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1192
Ta strona została przepisana.