Uwolniony więzień mówił dalej:
— Czy pan znasz niejakiego Oskara Loos?
— Znam.
— Czy on jest tutaj obecnie?
— Jest.
— Czy byś mi go pan niepokazał?
— I owszem... Widzisz pan tam, w rogu, stół na którym stoi wazka?
— Donale widzę.
— Oskar Loos jest ten, co ma na głowie czapkę wydrzaną, taką samą jak ja...
— Dziękuję i proszę jeszcze o jedną szklankę...
Jarrelonge wzmocnięny na duchu tą podwójną, dozą trunku, zapłacił i skierował się ku stołowi w kącie.
Przy nim siedziało pięciu ludzi.
Czterech z nich grało w karty.
Do grających należał Oskar.
Piąty spoglądał okiem ogłupiałym z opilstwa na jałowcówkę, palącą się w metalowej wazce.
Były robotnik kolejowy cały był grą zajęty.
Jednakże ujrzawszy, że ktoś obcy zatrzymał się w końcu stołu i przygląda mu się uważnie, podniósł głowę i zmarszczył brwi.
— Do pana mam interes, panie Loos... — rzekł do niego Jarrelonge z najuprzejmiejszą miną.
— Do mnie?... — rzekł Oskar zdziwiony.
— Tak, lecz jak pan skończysz.
Gra została przerwana.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1195
Ta strona została przepisana.