Oskar znowu został zdjęty drżeniem, o którem jużeśmy mówili.
Jak to! — wyjąkał zaledwie słyszanym głosem. — Ktoś jedzie do Antwerpii, żeby mnie kazać aresztować.
— Tak jest...
— Więc on wie, że ja tu jestem?...
— Do licha! Na kolei, z której zostałeś wypędzony za złe prowadzenie, dostał twój adres z ulicy des Recollets. Z ulicy des Recollets odesłano go wprost do Antwerpii na ulicę Starej Drogi, a w obecnej chwili, bez wątpienia, wybaduje twoją matkę, która go odeśle pod „Schadzkę Marynarzy“, tak samo jak mnie tu przysłała...
— A! nieszczęście! — zawołał Oskar — biada mu!
Jarrelonge mowił dalej:
— Listy zostały w woreczku... Musimy ten woreczek odebrać...
— Ale ten człowiek? — zapytał belgijczyk głuchym głosem.
— Dwa tysiąca franków dostaniesz, jeżeli mu przeszkodzimy powrócić do Paryża.
— Zabić go! — szepnął były robotnik z przestrachem.
— Czy może wolisz sąd przysięgłych?... więzienie?... galery?
— Ale jakim sposobem?
— Tu w Antwerpii rzecz pójdzie jak z płatka ponieważ ten człowiek jest tutaj nieznany, więc usuniemy go łatwo, tak że się o niego żywa dusza nie zatroszczy.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1202
Ta strona została przepisana.