Na ulicy tej, prawie pozbawionej domów, wiatr, który szalał po pustych placach, wiał jeszcze z większą wściekłością.
Paweł przyśpieszył kroku, pamiętając iść środkiem ulicy.
Student był paryżaninem i według: zwyczaju paryzkiego, nocną porą unikał chodników i sąsiedztwa budujących się domów, w zagłębieniach drzwi których mogli się ukrywać złoczyńcy.
Szybko doszedł do trzeciej niezabudowanej części ulicy, to jest do miejsca, w którém zaczaili. się złoczyńcy i stanął na wprost Oskara, którego minął.
Belgijczyk się nie poruszył.
— Co on tam robi? — zapytał Jarrelonge sam siebie, który pomimo ciemności dojrzał zbliżającego się Pawła.
Student postępował ciągle.
Jarrelonge zgrzytał zębami.
Wkrótce młodzieniec znalazł się po drugiej stronie zasadzki.
Wtedy uwolniony więzień domyślił się, że zaszło coś niezwyczajnego.
Wstał, rzucił się jak jaguar, i dwoma skokami stanął przy Pawle, który pomimo gwizdania zawieruchy usłyszał jego kroki i obrócił się, lecz nie mógł dokończyć rozpoczętego ruchu.
Straszliwy cios wymierzony w głowę, powalił go na obadwa kolana; jednakże nie stracił przytomności, i usiłował się podnieść.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1220
Ta strona została przepisana.