Wspomnienia jego, co prawda, były trochę niepewne, ale wkrótce przyszły do porządku i doprowadziły, go do napadu, którego stał się ofiarą.
— Nie ma najmniejszej wątpliwości! — rzekł sam do siebie. Ten zbrodniarz belgijczyk chciał mnie zamordować, z obawy abym na niego nie zaniósł skargi! Ładne wyrachowanie! i teraz dobrze zyskał. Przypominam sobie, zostałem podniesiony przez policyę... Wyższy urzędnik policyjny i lekarz, byli przy mnie... Kazali mnie zanieść do tego hotelu, zapowiadając na dzisiaj swoje przybycie... Nadejdą i będę musiał odpowiadać na ich pytania... Mało mnie to obchodzi, tem gorzej dla owego Oskara! Alę listów nie mam! Nie będę mógł zawieźć Renacie owych cennych papierów, z któremi się łączy jej przyszłość i które spodziewałem się tu znaleźć! Biedna Renata! jaki zawód!...
Młodzieniec chciał się przewrócić na łóżku.
Silny ból zatrzymał go w miejscu.
Muskały szyi wydawały mu się jednocześnie sparaliżowane i zbolałe.
— Jestem raniony w głowę.. — szepnął. — Jeżeli się z takich ran nie umiera odraza, to one nie ściągają złych skutków; prawie bym się tem nie zajmował, gdybym miał listy.... Gdy złożę zeznanie, odnajdę tego człowieka i potrafię go zmusić do oddania sądowi skradzionych przedmiotów.
W tej chwili ktoś zapukał do drzwi pokoju.
— Proszę... — rzekł Paweł słabym głosem.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1233
Ta strona została przepisana.