Nie śmiała mieć nadziei.
Popychadło Zenejda, odgrywając wybornie rolę akiej ją Leopold wyuczył, spóźniła się więcej jak jo pół godziny.
Żaliła się na gwałtowny ból głowy i chwilami tak kaszlała, że jej o mało piersi nie pękały.
Pani Laurier nie mogąc podejrzywać niegodnej komedyi, której ofiarą czyniła ją jej uczennica, otoczyła ją troskliwemi staraniami.
— To silny katar się zaczyna, moje dziecię — rzekła do niej — każę ci zrobić gorących słodkich ziółek i pójdziesz do domu wcześniej niż zwykle.
Córka Małgorzaty ze swojej strony rozczuliła się cierpieniami małej nędznicy, i wyszła aby jej kupić pudełko cukierków od kaszlu, dla ulżenia jej cierpieniu.
Dziewczyna, zepsuta, pomimo młodego wieku, aż do szpiku kości, śmiała się ukradkiem, widząc, że jej chorobę brano na seryo i znajdowała zabawnem, że jest pieszczoną przez poczciwe dziecię, które zamierzała tak haniebnie zdradzić.
Pani Laurier nie na rękę była nagła choroba popychadła, pozbawiająca ją pomocnicy niezbędnej do posyłek.
Otóż, owego dnia właśnie były ważne odstawy.
— Renato, moje dziecię — rzekła do córki Małgorzaty — muszę cię wysłać z posyłkami.
— Jestem gotowa na rozkazy pani.
— Weźmiesz dorożkę, ażeby być prędzej z powrotem.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1257
Ta strona została przepisana.