Na pierwszy rzut oka wyglądał on na bogatego cudzoziemca.
Pani Laurier domyślając się, że to będzie ważna praktyka, przyjęła go uprzejmym ukłonem i najwdzięczniejszym uśmiechem, pytając:
— Czem panu mogę służyć?
— Chciałbym obejrzeć koronki... — odpowiedział silnym akcentem południowym.
Słysząc ten dźwięk głosu uczennica zadrżała, żywo podniosła głowę i wytrzeszczonemu oczyma ciekawie wpatrywała się w nowo-przybyłego.
Pani Laurier mówiła dalej:
— Koronki, a do jakiego użytku?
— Do ubrania sukni.
— Wizytowej, czy balowej?
— Balowej.
— Zapewne wolanty?
— Właśnie.
— Z bogatych koronek?
— Z point de Malines.
— Jak szerokich?
— Około czterdziestu centymetrów.
— Wiele będzie potrzeba do ubrania sukni?
— Około dwudziestu pięciu metrów...
Poczciwa pani Laurier znowu się uśmiechnęła.
Koronka zażądana przez nowo przybyłego była wysokiej ceny, dwadzieścia pięć metrów stanowiło dosyć okrągłą sumkę i miało jej przynieść zysk nie mały.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1259
Ta strona została przepisana.