Poszła ża kantor, wzięła pudełko oznaczone numerem, otworzyła je i wyjęła sztukę koronek, którą rozwinęła i rozłożyła na odwrotnej stronie ręki.
— Oto jest coś pięknego, proszę pana — rzekła. Nie sądzę, abyś pan mógł znaleźć co lepszego.
— Po czemu metr?
— Po pięćdziesiąt franków.
— To trochę za drogo.
— Drogo ale ładne. Zresztą, oto są inne... na niższą cenę...
Pani Laurier otworzyła drugie pudełko i rozwinęła przed kupującym inną sztukę koronki dosyć pospolitej, — wybieg kupiecki dobrze znany, służący do porównania towaru wprzódy pokazanego.
Cudzoziemiec znacząco skrzy wił usta i odpowiedział:
— Nie... Wezmę tamte...
— Ja to panu bardzo radzę... Piękne rzeczy zawsze sprawiają zadowolenie, gdy tymczasem kupiwszy coś gorszego, zawsze się żałuje... Ale my musimy trzymać na różne ceny... Powiedziałeś pan dwadzieścia pięć metrów, czy tak?
— Tak? pani...
— Czy pan posłucha dobrej rady?
— I owszem.
— A więc, weź pan całą sztuczkę... Może się trafić jaki wypadek i naprawa byłaby bardzo trudną... a może i niemożebną...
— Wieleż ma cała sztuczka?
— Trzydzieści metrów.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1260
Ta strona została przepisana.