— Wieleż za dorożkę?
— Za okrągłe dwie godziny.
— To ty, pieszczotko, tak tylko potrafisz!... — Dzielnie się sprawiasz!... Ale, ale, choć nie jesteś paryżanką, czy ty nie znasz przypadkiem Port-Creteil?
— Znam z nazwy, proszę pani... Wiem, że to w okolicach Joinville-le-Pont...
— Właśnie... pod Saint-Maur-les-Fossés, ale z drugiej strony rzeki...
— Dla czego mnie pani o to pyta?
— Bo trzeba będzie tam pojechać z koronkami.
— Dzisiaj?
— O! nie.. jutro...
— Więc to ja będę musiała odwieźć?
— Tak, bo Zenejda jest zbyt cierpiąca, aby ją można wysyłać na takie zimno.
— Pojadę... Czy to trzeba wyruszyć zrana?
— Nie... po śniadaniu... około pierwszej. Pociąg idzie pół godziny do Saint-Maur-les Fossés, gdzie wysiądziesz, a pół godziny ci wystarczy na drogę, przez most do wskazanego miejsca!... Przybędziesz więc tam o drugiej... jak jest umówione...
— Dobrze, pani...
Reszta dnia przeszła bez najmniejszego wypadku.
Uczennica, udająca coraz więcej cierpiącą ^otrzymała od pani Laurier upoważnienie do odejścia o zmroku.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1265
Ta strona została przepisana.