Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1279

Ta strona została przepisana.

— A drugi?... Ten Oskar Loos?
— Nie żyje...
— Nie żyje! — powtórzyły dziewczęta zdumione.
Te same wyrazy, które one wymówiły, powtarzał zcicha jeszcze ktoś trzeci.
Był to Jarrelonge, który podczas opowiadania studenta nie przestawał drżeć jak listek.
W tej chwili doznał on niewypowiedzianej ulgi.
Oskar Loos, zmarły nic nie odkrywszy, zapewniał mu zupełną bezkarność.
Spokój jego powrócił i zaczął w najlepsze słuchać.
— Czyś zabił tego nędznika? — zapytała Zirza.
— Nie... Bóg wziął to na siebie.
— Jakto?...
Paweł w kilku słowach dokończył opowiadania swoich wypadków w Antwerpii.
— Doprawdy niebo jest sprawiedliwe — szepnęła Renatą, składając ręce z poruszeniem wdzięczności.
— Ależ tak, rozumie się, niebo jest sprawiedliwe! — potwierdziła Zirza — nigdym o tem nie wątpiła! Nie mniej jednak trzeba myśleć o spoczynku... Paweł musi być strasznie zmęczony... Spać mu się chce i powróci na ulicę Szkoły Medycznej.

XXVI.

— Wezmę dorożkę i pojedziemy razem, moja kochana Zirzo, skoro mieszkamy w tym samym domu... — odrzekł student.