Poczem bandyta zamknął oczy i zasnął głęboko.
Dziewczęta wstały z łóżek prawie o świcie.
O wpół do dziewiątej, po dosyć długiej rozmowie zeszły razem na dół i udały się na bulwar Beaumarchais. do sklepu pani Laurier.
Służąca otwierała okiennice.
Zenejda nie przyszła.
— Jeżeli katar jej się powiększył, to mała delikatnisia gotowa nie przyjść! — mówiła kupcowa sama do siebie — a na dziś jest tyle roboty!... to tak, jak gdyby naumyślnie!
Koniec końcem pani Laurier była w bardzo złym humorze, co jej się, jak wiemy, rzadko trafiało, i przyjęła obie przyjaciółki, mrucząc na uczennicę...
— W istocie, źle się złożyło, proszę pani — odpowiedziała Renata na jej narzekania — gdyż muszę panią uprzedzić, że gwałtowny interes zmusza mnie wyjść dzisiaj ze sklepu.
Pani Laurier owładnięta prawdziwem zdumieniem, opuściła ręce.
— Wyjść dzisiaj ze sklepu!... — powtórzyła tonem narzekającym. — No, moje dziecko, ty chyba żartujesz!... Uczennicy, jak widzisz, nie ma, a wiesz dobrze sama, że dziś trzeba zrobić wiele kursów.
— Wiem o tem, łaskawa pani — odparła bojaźliwie Renata — i chciałabym oszczędzić pani przykrości... Alę muszę wyjść koniecznie...
— A, może ci się przypadkiem wydaje, że moje interesa są mniej pilne! — odparła kupcowa, zaczynając wpadać w zły humor.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1283
Ta strona została przepisana.