— Tak, pani, wszystko.
— Nie ma mowy o mojém urodzeniu?
— Nie, pani, mogę zaręczyć...
— O Boże!... mój Boże!...
— List ten milczy o przedmiotach, które cię tak mocno obchodzą, lecz radziłbym powstrzymać się z rozpaczą.
— Powstrzymuję się, panie... powstrzymuję... — szepnęło dziewczę głosem przerywanym przez łkanie.
Pan Auguy mówił dalej:
— Poręczę pani depozyt o który idzie.
Renata skłoniła głową.
Notaryusz wstał z fotelu, otworzył skrzynię okutą stojącą w rogu, pokoju i wyjął z niej małą paczkę, której się, jak wiemy, przyglądał z taką uwagą w dniu odwiedzin Małgorzaty Bertin.
Zamknął skrzynię i powrócił na swoje miejsce.
Paweł i Renata podnieśli się i stali niemi, niespokojni, drżący.
— Pani, — rzekł pan Auguy z pewną uroczystością — oto jest przedmiot poruczony mojej pieczy... Posłuszny rozkazom zmarłego składam go w twoje ręce.
Córka Małgorzaty drżała na całem ciele, patrząc na małą paczkę, zapieczętowaną pięcioma dużemi, czerwonemi pieczęciami.
— Weź pani... — mówił dalej notaryusz — to do ciebie należy.
— Co się zawiera w tej zapieczętowanej kopercie, proszę pana?... — Pewno papiery?
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1299
Ta strona została przepisana.