popielato-bląd, który jest tak zachwycającym i rzadkiem.
Bardzo duże oczy niebieskie, koloru barwinku, wyrażały stanowczość i stałość, ale dobroć dawała się czytać na ustach wilgotno-koralowych. Panna Honoryna miała nóżkę Kopciuszka a ręce księżniczki.
Skoro tylko przestąpiła próg sypialni, poskoczyła ku Małgorzacie, którą uściskała z wylaniem.
— Co za wypadek, moja przyjaciółko!... — rzekła do niej. Co za wypadek!...
— Musiałam być na niego przygotowaną, moja pieszczotko... — odpowiedziała wdowa z największym spokojem, nie udając obłudnej boleści. — Dla pana Bertin nie było żadnego ratunku i koniec czy prędzej, czy później musiał nastąpić.
— Niech się Bóg nad jego duszą zlituje!... rzekło dziewczę. — Kłamałabym utrzymując że go żałuję!... Otoż, jestem szczera. Nareszcie jesteś wolną, droga Małgorzato i na przyszłość możem się widywać bez przeszkód i kochać bez przymusu.
Paweł Lantier, który się trzymał trochę na uboczu aby nie stać na przeszkodzie wylanim panny de. Terrys, zbliżył się i z kolei uściskał ciotkę.
— Kochana ciociu, — rzekł, — nakoniec nadeszła dla ciebie chwila oswobodzenia, i po tylu burzach rozpoczyna się cisza! — Nie mogę opłakiwać zmarłego krewnego, gdyż on był dla mego ojca i dla mnie, tak samo jak i dla ciebie, wrogiem...
— Umarł, moje dzieci, — odpowiedziała Małgorzata, a śmierć jest świętą... — Widzieliście, poznali
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/13
Ta strona została przepisana.