— Masz pan słuszność — szepnęła wzruszonym głosem. — Ja nie popełnię tego świętokradztwa... Jutro wyjeżdżam do Nogent-sur-Seine.
— Dobrze, moje dziecię... Spodziewałem się tego po tobie.
Głos zabrał Paweł Lantier.
— Panie, — zapytał — czy pozwolisz mi zadać jedno pytanie?
— Naturalnie i jeżeli będę mógł, dam na nie odpowiedź.
— Czy list pisany przez pana Roberta, który panu został wręczony, nie wprowadza pana na ślad nieprzyjaciół panny Renaty?
— Nie, panie... Pod tym względem nie zawiera on żadnej wskazówki, ale doświadczenie nabyte w życiu, upoważnia mnie do dania ci jednej rady...
— Bądź pan pewny, że jej posłucham...
— Aż do chwili, w któej mój kolega z Nogent-su-Seine otworzy ten list i obznajmi z jego treścią pannę Renatę, czuwaj nad nią dobrze...
— Ach! nie opuszczę jej i raczej dam się zabić, niż pozwolę dotknąć jednego z niej włosa!...
Notaryusz podał młodzieńcowi rękę, który obudził w nim żywą sympatyę i rzekł:
— Dzisiaj nie możecie jechać do Nogent-sur-Seine, dokąd przybylibyście już po nastaniu nocy... Jedzcie jutro rano, pierwszym pociągiem rannym...
— Uczynimy to niezawodnie...
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1301
Ta strona została przepisana.