Skrzyneczka, ta, zawierająca najstraszliwszą z trucizn znanych, proszek z krotala, była ta sama, którą skradł u hrabiego de Terrys, a która uszła przed poszukiwaniami Jarrelonge’a przy ulicy Tocanier.
Leopold umieścił te wszystkie przedmioty na stole, mówiąc:
— Zaraz przygotuję mięszaninę... Kieliszek słodkiego likieru można ofiarować młodemu dziewczęciu... na dworze zimno... kurs daleki... mała nie odmówi... a zresztą gdyby odmówiła, użyję drugiego sposobu... A teraz zjedzmy śniadanie.
Posilił się jak człowiek wygłodzony, nie zostawiwszy ani okruszyny chleba, ani śladu pasztetu, ani kropli wina w butelce.
— A teraz deser... — rzekł.
I wziąwszy kieliszek z serwisu do likierów umieszczonego na etażerce, nalał sobie kilka razy z flaszki likieru kartuskiego, przyniesionej z sobą.
Wypiwszy tym sposobem znaczną część z flaszki, Leopold otworzył puszkę kryształową i wpuścił w butelkę dwie szczypty znajdującego się w niej proszku.
W jednej chwili nastąpił dziwny skutek.
Jak tylko trucizna zetknęła się z płynem, ten zmienił kolor.
Z żółtego jakim był, stał się czerwony jak krew, poczem czerwoność zmieniła się, zbladła, i przybrała kolor ciemnego topasu.
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1308
Ta strona została przepisana.