Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1313

Ta strona została przepisana.

— Zachorowała!... Nie... nie... dzięki Bogu!... Nigdy nie była zdrowszą i od czasu jak ją znam, dziś po raz pierwszy widziałam ją wesołą...
Leopold przestał rachować pieniądze.
To co mu Zirza opowiadała, intrygowało go w najwyższym stopniu i nabawiało go niewyraźną niespokojnością...
— Zatem — mówił dalej pochlebnie — coś szczęśliwego jej się trafiło?
— O! tak, szczęśliwego, mogiła — śmiało na to przysiądz!... Pomyśl pan tylko, dziewczę, której dotychczasowe życie było prawdziwym romansem!... Nie znające ani ojca ani matki... prześladowane przez nieprzyjaciół, którzy ją chcieli zabić i popełnili zbrodnię nie na niej, lecz na osobie co nad nią czuwała, dla skradzenia listu od którego zależała jej przyszłość i majątek. Biedna Renata, zmuszona zostać panną sklepową za dziewięćdziesiąt franków miesięcznie i nagle gdy, jak się zdawało, cała nadzieja przepadłą, odzyskująca to co straciła... To dopiero szczęście!...

XXXI.

Leopoldowi serce o mało nie wyskoczyło z piersi.
— Opowiadanie pani zajmuje mnie do najwyższego stopnia, chociaż nie, jest bardzo ojasne... — rzekł nędznik. — Cóż więc panna Renata odnalazła?...