Zirza szczęśliwa szczęściem swojej przyjaciółki, została opanowana chęcią wywnętrzenia się, a zresztą nie mogła podejrzywać niebezpieczeństwa swoich zwierzeń.
— List... — odparła — ów sławny list.
— Jakim sposobem?
— Prostym przypadkiem... w woreczku, który został skradziony jej towarzyszce.
Leopold zaciskał pięści tak gwałtownie, że paznogcie w dłoń mu się wpijały.
Zirza mówiła dalej:
— Otóż, zgadnij pan, do kogo list był adresowany?
— Zgadnąć? Niepodobna...
— Do jednego z notaryuszów paryzkich, do którego poszła dziś rano, a który jej wręczył paczkę papierów, stanowiących jak się zdaje, majątek do którego mała ma prawo.
— Majątek! Ona ma majątek!...
Zirza nagle się zerwała.
Zmiana głosu i dziwny wybryk gospodarza domu, nabawiły ją zdziwieniem pomięszanem z przestrachem.
— Co panu jest? — zapytała patrząc w oczy.
Leopold już odzyskał zimną krew.
— Co mi jest? — odparł przesadzonym tonem. — Nic mi nie jest, ale jestem ogłuszony tak, jak każdy byłby w mojem miejscu, szczególniejszemi kombinacyami przypadku... Miałaś pani słuszność utrzymując przed chwilą, iż życie twojej przyjaciółki, jest
Strona:PL X de Montépin Zemsta za zemstę.djvu/1314
Ta strona została przepisana.